Mój klient miał 3 głowy. Był kompletnie skołowany. To nie pomyłka ani ja nie postradałam zmysłów. To się zdarzyło kilka lat temu. Wielogłowe hybrydy, potrzebujące pomocy istnieją, bo ból i nienawiść spina ze sobą ludzi równie silnie jak miłość. Od tego czasu spotykam ich coraz więcej.

Zacznę jednak od początku.

Najpierw poznałam Pierwszą Głową – przerażoną kobietą, matkę, obwiniająca o wszytko męża i jej wersję zdarzeń. Rok wcześniej wniosła pozew o rozwód i wyprowadziła z synem, po latach trwania w bolesnym związku. Mąż wcześniej wiecznie nieobecny i zdystansowany uaktywnił się w roli ojca. Rozpoczęły się batalie o czas spędzany z dzieckiem, wzajemne obwinianie i nastawianie syna, „podstępne wykradanie” przez ojca ze szkoły. Nie trzeba było długo czekać na efekt. Zachowanie chłopca zaczęło wzbudzać coraz większy niepokój. Często płakał, chowała głęboko w sobie, bał się końca lekcji i tego co się zdarzy. Nie miałam wątpliwości – jedyna nadzieja – mediacje dla dobra dziecka. Najtrudniejsza forma pracy.

Wkrótce poznałam Drugą Główką – 8 letniego synka. Zachwycił mnie od pierwszego wejrzenia. Wielki Bohater. Chciał dokonać tego, czego nie robili dla niego rodzice – zaspokoić ich sprzeczne potrzeby i… oczywiście sprawić, aby się znów pokochali. Rozpaczliwie potrzebował poczucia bezpieczeństwa i zrozumienia. Dał mi ogromny kredyt zaufania, gdy zrozumiał, że nie chcę go „ustawiać” tylko wspierać i pomagać, aby był słyszany.

Do mediacji brakowało Trzeciej Głowy – ojca. On jednak odrzucił propozycję i żony, i „nastawionego” przez nią synka. Wtedy stało się coś strasznego. Zapadła ciemność… w duszy chłopca, rozszalały emocje, zaczęły rozbijać o jej ściany i wydostawać na zewnątrz. Drżał a ja z nim.

Pozostał ostatni ruch – mój. Zadzwoniłam: Dzień dobry. Jestem… głosem pana syna – powiedziałam i zamilkłam. Nie kończąca się cisza i wreszcie szorstkie: To kiedy możemy się spotkać?

Zaczęła się praca z TrójGłową Hybrydą. Rozmawiałam z Głowami w różnych konfiguracjach. Przede wszystkim wsłuchiwałam się w lęki i pragnienia chłopca. Ustalałam, co mogę przekazać rodzicom i na tym opierałam proces mediacji. Początkowo szło nieźle. Jednak, gdy ważne wzajemne ustalenia nie zostały dotrzymane, dorosłe Głowy zagroziły sobie zerwaniem dialogu. Strach dziecka zadziałał na mnie jak katalizator twórczy. Za zgodą chłopca nagrałam to, co się w nim kotłowało i spisałam wszystko słowo w słowo. Nie pozwolił tego odtworzyć rodzicom. Mogłam jednak przeczytać. Praca z nagraniem zajęła wiele godzin. Zapisałam wiele stron, uczyłam się jego ekspresji i stałam się jego głosem. Dosłownie, bo weszłam w rolę całą sobą.

Dopiero, gdy wybrzmiało ostatnie słowo, podniosłam wzrok. Dwie Głowy długo patrzyły na mnie, potem na siebie jak zaklęte i… od tego momentu proces znów ruszył.

Nie spełniło się największe marzenia chłopca o kompletnej, kochającej rodzinie, jednak TrójGłowa Hybryda zniknęła. Wszyscy zaczęli głębiej oddychać, lepiej funkcjonują. Teraz to trzy Osoby, które są w stanie dochodzić do kompromisów, słuchają się częściej a co najważniejsze, rodzice słyszą i dostrzegają synka. Radzą sobie sami a od czasu do czasu mama umawia ze mną chłopca, gdy on do mnie zatęskni.